Święto Niepodległości

Walka polityczna bardziej krwawa?

Oglądana z dalekiej perspektywy Rzeczpospolita Polska wydaje się popadać w rodzaj stanu przed-zawałowego. Trudno oprzeć się wrażeniu że wzrasta ilość publicznych konfliktów, a klasa polityczna ulega dalszej alienacji. Idea budowy muru czy płotu wokół parlamentu przy ul. Wiejskiej w Warszawie, będąca pokłosiem planu detonacji gmachu przez Brunona K., wydaje się być tylko ukoronowaniem idei Zamkniętego Miasta. Już obecnie ma ono oddzielną służbę zdrowia, wydzielone restauracje prowadzone przez lobbystów, działają tam oddzielne, usłużne i przychylne media. Dla tkwiących wyżej w hierarchii przewidziano oddzielny, opartym na lotnictwie i limuzynach system transportowy.

Przez lata świat polskiej polityki obudował się szczelnie. Zmiany są dość mało prawdopodobne- w Polsce jest całkowicie odmienny system wyborczy. Licencjonowane przez polityków media przedstawiają tylko wybrane partie (rzekomo cieszące się największym poparciem), co przypomina konkurs taneczny, do uczestnictwa w którym od lat zaprasza się tylko kilku wybranych, rzekomo najpopularniejszych. Mi jako turyście przypominają się pejzaże Egiptu czy krajów Afryki Północnej sprzed rewolucji, gdzie tak samo dochodziło do rozdźwięków w skali politycznych kampanii- wybrańcy mieli billboardy w najlepszych lokalizacjach, a konkurencja polityczna nielegalnie porozklejała się na śmietnikach.

System finansowania polityki nie spełnia wymogów ratyfikowanych przez Rzeczpospolitą Polską konwencji międzynarodowych. Wg ich zapisów, partie nowopowstałe i te już istyniejące winne być traktowane jednakowo, tymczasem od lat rządzące partie mogą finansować skrośnie z dotacji za wybory parlamentarne także kampanie w wyborach samorządowych. Wpływ miejscowych gremiów nawet na politykę samorządową jest drastycznie mniejszy niż np. w sąsiednich Czechach. Tymczasem „scena jest za mała”- tak mniej więcej od lat szefowie rozmaitych licencjonowanych przez rządzących telewizji naziemnych tłumaczą powody dla których w programach i audycjach w okresie wyborczym nie mieszczą się wszystkie partie. Z roku na rok zresztą progi wymaganych podpisów dla rejestracji list są wyższe, a liczba zarejestrowanych list spadła drastycznie- ze 111 zarejestrowanych komitetów wyborczych w wyborach roku 1991 do zaledwie 7 podczas ostatnich wyborów parlamentarnych (inne 4 komitety zarejestrowały listy tylko w wybranych okręgach).

Okoliczności rejestracji list przypominają realia znane z krajów Afryki Środkowej. Jednemu ze startujących komitetów przedłużono termin składania podpisów pod listami poparcia, ale potem okazało się to nielegalne. Opowiadano mi iż sprawę skierowano do odpowiedniego sądu centralnego dla kraju, który miał poinformować iż Państwowa Komisja Wyborcza nie podlega polskiemu sądownictwu. Sama PKW zmieniła wg opowiadanych mi plotek zasady publikacji wyników wyborów- teraz wyniki z komisji obwodowych przechowywane są podobno tylko przez jeden rok. Chcąc dokonać analizy statystycznej dawnych wyborów na ewentualność fałszerstw wyników, oficjalne dane trzeba pozyskiwać innymi drogami. Szczegółowe wyniki minionych już wyborów usunięto z archiwów internetowych.

Przed laty znajomy politolog- amator ostrzegał przed systemem w którym przemoc będzie postrzegana jako metoda zmiany władzy. W ogóle jedna z najbardziej lakonicznych definicji demokracji opisuje ją jako system w którym, aby dokonać zmiany władzy, nie trzeba się uciekać do rozlewu krwi. Dziś nawet ten człowiek szczęścia zawodowego szuka poza Polską.

Tymczasem ma się wrażenie powrotu dawnego systemu, z jego postępującą centralizacją kolejnych dziedzin życia. Humor z robotnikami podpierającymi się łopatami jako symbolu współczesnej polskiej gospodarki, tudzież humorystyczne obrazki na temat polskiej wersji Andersa Breivika które ledwie w dwie minuty po publikacji w sieci miały już kilka „lubię to”, to tylko dowody tej przemiany. Mało kto zauważa że polska wersja zamachowca była osobą wykształconą, pochodziła ze środowisk naukowych, a mimo to odważyła się na ten desperacki czyn. Sugeruje to nadchodzące nowe czasy, w których walka polityczna może mieć (jeszcze) bardziej krwawy charakter.

Adam Fularz

By