Pociąg firmy prywatnej, cc wikimedia |
Adam Fularz
O kolei na Górnym Śląsku aż nie chce się pisać. Stan rzeczy nie ma bowiem szans na zmiany. Władze samorządowe dokonały swoistego kroku wstecz, podpisując umowę 5-cioletnią i uniemożliwiając rozwój konkurencji na rynku kolejowym Górnego Śląska. Dziś się to co prawda zmienia za sprawą „Kolei Śląskich”, ale wciąż brakuje tutaj konkurencji przewoźników o rynek.
Nie bez znaczenia jest fakt że to na Górnym Śląsku sieć kolejowa jest najgęstsza w Polsce, i najwięcej jest tu też prywatnych przewoźników kolejowych dysponujących zapleczem, własnymi torami etc- tych wszystkich byłych kolei przemysłowych które szybko weszły na liberalizowany rynek transportu kolejowego w Polsce. To tutaj konkurencja o pasażera, tak popularna już za naszą zachodnią czy południową granicą, miała największe szanse się rozwinąć. I to akurat tutaj miejscowy samorząd podpisał jak na razie jedyną w Polsce wieloletnią umowę z monopolistą PKP na kwotę aż 0,5 mld PLN uniemożliwiając na kilka lat rozwój konkurencji na tym rynku.
Mimo tak wielkiej sumy nie zorganizowano żadnego przetargu. Typowi przewoźnicy prywatni wymagają zwykle 7-mio do 10-letniego okresu umowy, celem amortyzacji kosztów nowego taboru. Ale nawet na 5 lat umowy na nowym rynku mogliby się skusić i zaoferować niższe stawki od Przewozów Regionalnych. Tutaj nic takiego nie zaszło- kontrakt przypadł tej państwowo-komunalnej firmie.
Na Górnym Śląsku kolej tak naprawdę ma śladowy udział rynkowy. Normą tego typu aglomeracji na zachodzie Europy są szybkie koleje miejskie- systemy kursujących tak często jak metro pociągów na regionalnych liniach kolejowych w aglomeracjach. To takie systemy tworzą aglomeracje, umożliwiając szybkie podróże na dystansie kilkudziesięciu nierzadko kilometrów.
Śląska Silesia jest na razie aglomeracją tylko na papierze, ponieważ wciąż brakuje wspólnego systemu szybkiego transportu zbiorowego w tej aglomeracji. Przez to nie mogą się wykształcić korzyści skali i zakresu typowe dla wielkich ośrodków miejskich. Dziś GOP to zlepek niespecjalnie ze sobą połączonych miast. Do aglomeracji jeszcze bardzo daleko- ona będzie działała wtedy gdy z Gliwic do Katowic dotrzemy w kilkanaście minut, a na przystanku czy stacji będziemy czekać ledwie kilka minut.
Mam na dysku mojego komputera szereg „kolejowych” opowieści z Górnego Śląska. Opowieść o Kolei Ruchu Regionalnego, czyli próbie stworzenia średnicowej linii w relacji: Pyskowice Miasto,Gliwice, Zabrze, Rudę, Świętochłowice, Chorzów, Katowice, Sosnowiec, Będzin do Dąbrowy Górniczej. Planowano iż pociągi będą kursować co 5 minut, z opcją zagęszczenia ruchu do 2,5 minuty.
Rozpoczęto prace ziemne (wykonane w 27 %), wkopano kamień węgielny, równolegle do istniejących linii dosypano nasypy, poszerzono wiadukty. Gdy system zaczął upadać, PKP i pozostali inwestorzy zwinęli plac budowy, zabierając nawet tłuczeń spod przyszłych torowisk. Planowano wprowadzić „tymczasowy KRR” na istniejącej sieci kolejowej, jednakże z tych planów również nic nie wyszło.
Na moim dysku twardym cały czas mam projekt „Metro Silesia” który przygotowałem wspólnie z p. Jakubem Halorem. Jest to koncepcja wykorzystania korytarzy i torowisk byłych kolei wąskotorowych do transportu aglomeracyjnego. W innych krajach upadek systemu kolei, nawet wąskotorowych, byłby nie do pomyślenia w sercu tak gęsto zaludnionej aglomeracji. Węższy rozstaw toru nie ma tu znaczenia, rynek to rynek, a koleje w terenach gęsto zaludnionych po prostu są dochodowe.
Niestety, tutaj koleje wąskotorowe zbyt długo były pod zarządem PKP. Gdy PKP je porzuciło a majątek po wielkich bojach przejęło stowarzyszenie miłośników, w zasadzie musieli zaczynać pracę od podstaw. Większość torowisk rozkradziono albo zezłomowano, ich stan był zresztą tragiczny. Ostała się praktycznie jedna zdezelowana linia.
W projekcie jaki stworzyłem z p. Halorem proponowaliśmy odtworzenie ruchu na trasie Katowice – Bytom i Bytom – Gliwice (37 km) wraz z wykorzystaniem bocznicy prowadzącej pod rondo, dzięki czemu Metro Silesia rozpoczynałoby swoją trasę w okolicach Spodka. Prędkość handlowa (a więc ta realna na trasie) oscylowałaby w granicach 35- 40 km/h, i byłaby wyższa niż metra warszawskiego.
Proponowano odbudowę trasy albo o normalnym rozstawie toru (1435 mm) albo o rozstawie toru jaki miała działająca na tej trasie kolej wąskotorowa (785 mm). Na dowód że „się da” przytoczyłem opisy takich systemów w Hiszpanii: Metro Valencia, FEVE, Euskotren- wszystko to są dawne koleje wąskotorowe które przystosowały się do obsługi ruchu regionalnego i miejskiego, oferując przewozy o standardzie metra.
W Polsce tak naprawdę jest jedna kolej z prawdziwego zdarzenia: czyste stacje, na każdej z nich plan okolicy, pozwalający szybko znaleźć szukaną ulice przy stacji. Stacje to prawdziwe węzły przesiadkowe, a przesiadki z komunikacji miejskiej są bardzo częste- tą koleją jest po prostu szybciej. W szczycie jest trochę tłok, i z reguły się stoi w pociągu. Tą koleją jest warszawskie metro- z technicznego punktu widzenia najzwyklejsza kolej, tylko że przebiegająca pod ziemią. Jednak w Polsce się da.
Przeszkód technicznych dla zrobienia tego na powierzchni nie ma niemal żadnych- cała Japonia opiera się na takich kolejach. Problemy są oczywiście prawne i organizacyjne. Otóż koleje w Polsce to poza nielicznymi wyjątkami monopol PKP. PKP, póki nie musi, niczego samo nie robi. Wprowadzenie na rynek konkurencji w woj. Kujawsko-pomorskim wywołało co prawda lekkie zmiany- teraz PKP zaczęło „strategicznie” działać na rynku mając na celu niedopuszczenie do rozpanoszenia się konkurencji.
Dzięki ostatnim trendom antymonopolowym na Śląsku pojawiła się namiastka linii Szybkiej Kolei Miejskiej w GOP-ie. 17 par pociągów dziennie (1 co godzinę) łączy Tychy Miasto z Katowicami- wciąż drastycznie zbyt mało by była to konkurencyjna oferta przewozowa. Czas przejazdu ze względu za zły stan torowisk jest o 5-6 minut dłuższy niż konkurencyjnej linii autobusowej, dysponującej bardziej dogodnie rozmieszczonymi przystankami i kursującej co 20 minut. Jak to na przebrandowionym na Przewozy Regionalne dawnym świecie PKP bywa, nowe połączenie może być flopem marketingowym, jednym z wielu jakie zdarzają się tej wciąż kurczącej się firmie.
Fot. System SKM (zwany w jęz. niemieckim S-bahn) w Zagłębiu Ruhry, niemieckim odpowiedniku naszego GOP-u
Link do pliku z ilustracją:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/64/S-BahnNRW.svg
Za kwotę 0,6 mln renomowana firma doradcza Ernst &Young wykonała raport na temat 25-letniej strategii rozwoju transportu zbiorowego w aglomeracji GOP-u. Transportu zbiorowego który w ciągu ostatniej dekady XX wieku stracił połowę rynku na rzecz motoryzacji indywidualnej, a system tramwajowy tejże aglomeracji stoi na krawędzi śmierci technicznej. Jakub Halor zauważa że w tak kosztownym raporcie temat kolei aglomeracyjnej, tej wydawałoby się ramy transportowej tak wielu aglomeracji na zachodzie Europy, pominięto niemal zupełnie. Zaznaczono jedynie potrzebę „wzmacniania przewozów regionalnych koleją na najdogodniejszych [wychodzących z obszaru KZK GOP] kierunkach”, bez precyzyjniejszych wyliczeń w których korytarzach kolej miałaby realną szansę. To chyba tylko dowodzi skali polskich problemów.
By admin